Radio Białystok | Felieton | Afery szczepionkowe - felieton Marka Gąsiorowskiego
Od dawna wiadomo, że nic tak nie podnosi sprzedaży gazety jak sensacja na pierwszej stronie. Wiele wskazuje na to, że do klasyki promocji ogólnospołecznych akcji wejdzie inne podobne w swej wymowie powiedzonko. Nic tak dobrze tym przedsięwzięciom nie służy jak afery i bulwersujące fakty medialne. Dzięki nim błaha i oczywista sprawa, taka jak szczepionka, zaczyna z miejsca urastać do rangi dobra przez społeczeństwo wymarzonego.
Dowodów na potwierdzenie tej tezy nazbierało się sporo. Kiedy jesienią ubiegłego roku europejskie instytucje przeprowadziły badania, jak poszczególne narody podchodzą do szczepień, my Polacy wypadliśmy marnie. Zajmowaliśmy ledwie przedostatnie miejsce. Za nami była tylko Rosja, nad Wisłą niespełna 30 proc. społeczeństwa deklarowało, że da wprowadzić sobie preparat przeciwko COVID-19. Na drugim biegunie grupa tych, którzy mówili kategoryczne nie, liczyła około 20 proc. Reszta była niezdecydowana.
Padały różne argumenty ze strony tych na nie - zazwyczaj odpowiedzią były teorie spiskowe, w znikomym stopniu polegające na prawdzie. Niezdecydowani czekali na to co się wydarzy i od tego uzależniali swoje decyzje. Gdyby ów stan się nie zmienił, osiągnięcie odporności populacyjnej w naszym kraju byłoby trudne. Na szczęście sporo się wokół szczepionek działo.
Oficjalna rządowa promocja była jak wszystkie inne w podobnych sytuacjach. Odnosiła się do naszego zdrowego rozsądku. Jako że słowo rozsądek dla wielu z nas oznacza zupełnie coś innego, nic więc dziwnego że niezdecydowani nadal pozostali na swoim miejscu, podobnie jak grupa przeciwna szczepieniom. Na szczęście już na samym początku wybuchłą afera.
Warszawski Uniwersytet Medyczny zaprosił na szczepienia znane publicznie osoby, jak się okazało poza kolejnością. Efekt całego zamieszania był taki, że słynna aktorka Krystyna Janda musiała się tłumaczyć jakby komuś skradła co najmniej milion dolarów. Żaden polityk w ostatnich latach mając o wiele więcej za uszami tak się nie tłumaczył. Poparcie dla szczepień wówczas wzrosło do około 55 proc.!
Potem było sporo innych mniejszych afer. Ostatnio opozycja próbowała udowodnić, że w Rzeszowie, gdzie trwa kampania w wyborach na prezydenta miasta, szczepią o wiele więcej niż gdzie indziej w Polsce. Rzekomo masowo podawany tam preparat miał pełnić rolę kiełbasy wyborczej. I choć tej tezy nie udało się udowodnić, zamieszanie - a jakże - było, i to spore.
Były kandydat na prezydenta RP Szymon Hołownia najpierw nie zostawił suchej nitki na systemie obsługi szczepień po wpadce z osobami powyżej 40. roku życia. Kiedy jednak w wyniku tego błędu otrzymał termin szczepienia, skrzętnie z okazji skorzystał. I znów wybuchła medialna burza.
To wszystko sprawia, że szczepionka urasta do czegoś na wzór Świętego Graala, eliksiru zdrowia, staje się pożądanym dobrem. Nie dziwi fakt, że w większości sondaży liczba gotowych na przyjęcie preparatu cały czas rośnie. Według niektórych badań wynosi nawet ponad 70 proc. To bardzo dobra wiadomość.
Oczywiście są tacy, którzy systemowo będą sypać piasek w tryby szczepionkowej machiny. A to ktoś zamieścił w social mediach nekrolog Krzysztofa Krawczyka i podał tam fałszywą informację, że słynny piosenkarz umarł na skutek szczepienia. Astra Zeneca – to hasło też wzbudza emocje, choć coraz bardziej wiadomo, kto tej szczepionki nie powinien przyjmować i są to nieliczne przypadki.
Wielu moich znajomych jest już po szczepieniu, nikt nie przejął nad nimi kontroli, nikt nie wszczepił im nanochipa. Są dumni, że mają swój wkład w nasz zbiorowy, na razie powolny, powrót do normalności, do takiej normalności sprzed pandemii.
Tylko czy ktoś z nas jeszcze tę normalność pamięta?