Radio Białystok | Felieton | Łomżyński parklet - felieton Adama Dąbrowskiego
Parklet - pewnie nawet niewiele osób orientuje się co to. Tymczasem pierwsza taka konstrukcja stanęła właśnie w Łomży, a zachodzi obawa, że będą kolejne. Tzn. Adam Dąbrowski ma takie obawy.
Mogłem uwierzyć prezydentowi Mariuszowi Chrzanowskiemu, który już w sierpniu ubiegłego roku ostrzegał, że sprowadzi to do Łomży. Jak mówił wówczas: To nowoczesna forma rekreacji i spędzania wolnego czasu, jaka zamierzamy zaproponować naszym mieszkańcom w różnym wieku. Strefa wypoczynku w naszym mieście będzie wyposażona w siedziska, stolik oraz donice z zielenią - zapowiadał prezydent.
Tyle że zapowiadał, że stanie to-to w parku. - Służąca do wypoczynku drewniana konstrukcja zostanie ulokowana w Parku Jana Pawła II Papieża-Pielgrzyma.
Widocznie jednak nie udałoby się tej platformy tam wstawić bez niszczenia trawników, bo oto dwa łomżyńskie portale, niezależnie od siebie poinformowały jednako brzmiącym - aczkolwiek z próbą przeredagowania - tekstem, że pierwszy taki twór stanął właśnie na ul. Długiej.
- Z założenia parklet jest miejscowym poszerzeniem przestrzeni dla pieszych, które wprowadza się głównie na ulicach zdominowanych przez samochody - cytują zgodnie, prawdopodobnie ratuszowego urzędnika.
I zapewne dlatego stanęła ta konstrukcja na ulicy, która jest w ogóle wyłączona z ruchu pojazdów i stanowi łomżyński deptak?
Dalej też jest ciekawie: Ze względu na rewitalizację Starego Rynku obecnie w tej części starówki jest mniej miejsca, by można było przysiąść i odpocząć.
Ponieważ wiek mam już taki, że mogło mi się coś zapomnieć albo przywidzieć, poszedłem i policzyłem: ul. Długa na całej swojej (nomen omen) długości ma ławeczek dziesięć. Odchodząca od niej Farna - cztery, nie licząc tej Hanki Bielickiej, na której też jest miejsce dla co najmniej jeszcze jednej osoby. Natomiast wzdłuż nieogrodzonych na czas remontu dwóch pierzei Starego Rynku doliczyłem się ławek dwudziestu. Wszystkie są obustronne, więc jeśli siądzie na nich tylko po dwoje ludzi z każdej strony (żeby zachować dystans), spokojnie 150 osób może – że zacytuję dokładnie – "przysiąść i odpocząć".
Wszystkie te ławki, poza mosiężną Bielicką stylizowane są tak, żeby pasowały do sąsiadujących z nimi latarni ulicznych i granitowego bruku.
Tymczasem ten parklet przypomina – mi przynajmniej – skrzynię, którą zakupiłem onegdaj na balkon. Tylko ja swoją pociągnąłem jeszcze bejcą. Nawet ustawienie na nim jednej czy dwóch doniczek z kwiatami, czy zielenią nie odmieni tej topornej konstrukcji z listewek, która do starej części miasta pasuje mniej więcej tak, jak kolorowy pociąg ustawiany tam co roku na mikołajki.
Tymczasem prezydent Łomży ma właśnie takie plany: Jeżeli już zakończymy rewitalizację Starego Rynku, to planujemy tam też taki parklet postawić, co myślę, że idealnie by się on wpasował.
Nadzieja więc tylko w konserwatorze zabytków, który nie zgodzi się na taką konstrukcję w sąsiedztwie eksponowanych reliktów średniowiecza. I jeszcze wisienka na torcie.
- Koszt zakupu i montażu parkletu wyniesie około piętnastu tysięcy złotych – poinformował Mariusz Chrzanowski.
Nie wiem, czy prezydent Łomży był kiedyś w Cafe Kultura otwieranej latem przed Galerią Pod Arkadami, właśnie na Starym Rynku. Oni tam z europalet nie takie parklety budują. I na pewno taniej.