Radio Białystok | Felieton | Nielegalne tańce - felieton Adama Dąbrowskiego
"Najbardziej roztańczona impreza w Polsce”, "Największa dyskoteka pod gwiazdami” – tak reklamowana jest tegoroczna, kolejna już edycja "Roztańczonego PGE Narodowego”.
Organizatorzy zakontraktowali zespoły, muzyków i piosenkarzy, rozreklamowali, rozpoczęli nawet sprzedaż biletów… Ale czy taka impreza, zaplanowana na drugą połowę września, może odbyć się zgodnie z obecnymi przepisami?
Felieton Adama Dąbrowskiego:
Gdybym musiał udzielić odpowiedzi na to pytanie, zapewne sformułowałbym ją jakoś, że TAK, jeśli imprezę nazwiemy koncertem, ale NIE, jeśli w jej określaniu upierać się będą organizatorzy przy tańcu i dyskotece.
W najnowszym rozporządzeniu Rady Ministrów dotyczącym epidemii powtarza się bowiem wcześniejszy zapis, że „do odwołania obowiązuje zakaz prowadzenia dyskotek i klubów nocnych”. Natomiast jeśli chodzi o koncerty, to przy zachowaniu pewnych zasad, mogą się one odbywać. A jak ktoś już wyliczył, te przepisy dotyczące liczby widzów w okresie epidemii, pozwalają wpuścić na ten stadion nawet kilkanaście tysięcy osób.
I weź teraz ich pilnuj, żeby słuchali, ale żeby żaden nie zaczął tańczyć. I gdzie kończy się tzw. gibanie do rytmu, a zaczyna taniec?
O wiele łatwiej dopilnować tego w dyskotekach, klubach czy knajpkach. Chociaż i tu sytuacja bywa niejasna. Przyłapany przez Sanepid i policję przedsiębiorca, któremu zarzucono zorganizowanie dyskoteki (a to może kosztować od 5 do 30 tys. zł), tłumaczył, że jego lokal to klub muzyczny, a że klienci nie wytrzymali i puścili się w tan, to już nie jego wina. Teraz więc właściciel takiego lokalu nie tylko ma pilnować niezajmowania pustych stolików, odległości między klientami i chodzenia przez nich w maseczkach, ale także, żeby nie zaczęli tańczyć... Albo puszczać muzykę, która nie skłania do tańca. Chociaż podobno dla niektórych, w sprzyjających okolicznościach, nie ma takiej, do której tańczyć się nie da.
Zastanawiające jest jednak to, że z zakazów takich wyłączono np. wesela. Nie dość, że ponad sto osób (bo może być do 150) w zamkniętym najczęściej pomieszczeniu, to chyba nikt nie wyobraża sobie, że idąc na parkiet, zakładają maseczki i tańczą w odległości półtora metra od siebie.
A może teraz nie tańczy się na weselach? Nie wiem, nikt mnie ostatnio nie zapraszał...
Chyba że teraz zabawa odbywa się według zasad ortodoksyjnych starszych braci w wierze? Tzn. razem tańczą tylko nowo zaślubieni (to podobno jedyny przypadek w całym ich życiu, kiedy mogą tańczyć ze sobą legalnie), a pozostali stojąc w kręgu i to nie dotykając się, tylko trzymając między sobą chusteczki? Oczywiście w naszym przypadku powinny być jeszcze nasączone środkiem dezynfekcyjnym.
To teraz się przyznam: byłem w te wakacje uczestnikiem – co prawda biernym i nieświadomym – ale, jak się okazuje, nielegalnej imprezy. To był koncert muzyczny na wolnym powietrzu.
Na niezbyt dużej, wydzielonej przestrzeni organizatorzy ustawili (oczywiście w odpowiedniej odległości od siebie) siedziska, na których zajęli miejsca wydezynfekowani i zamaskowani słuchacze. Natomiast jakieś pół metra za ich plecami stanęli inni, którym zabrakło miejsc siedzących. Nie dość, że pewnie w odległościach nie zawsze zgodnych z zasadami bezpieczeństwa, to na dodatek niektórzy z nich zaczęli poruszać się w sposób, który jako laik nazwałbym tańcem. Tyle że ta druga, znacznie większa grupa była już za ogrodzeniem tego plenerowego klubu, więc organizatorzy występu nie mogli wziąć odpowiedzialności za ich zachowanie…