Radio Białystok | Felieton | Moda maseczkowa - felieton Adama Dąbrowskiego
Ostatnie tygodnie naprawdę dużo zmieniły w naszym życiu. Podporządkować się musimy nowym regułom i zasadom, inaczej postępować, rozważać inne problemy i dokonywać innych wyborów. Jednym z nich jest: jaką założyć maseczkę do naszego stroju?
W czasach pandemii wśród nowych zagadnień są i takie, którymi chyba nikt się jeszcze nie zajmował - np. dress code w czasach epidemii. I nie chodzi o dresy i wygodne koszulki, w których ci, którzy nie muszą wychodzić z domu, spędzają teraz całe dni, ale o oficjalne spotkania i wystąpienia. A doboru maseczek do eleganckiego stroju nie uwzględniono chyba nawet w protokole dyplomatycznym.
Kobiety mają łatwiej. Udowodniła to prezydent Słowacji podczas oficjalnych wystąpień w tym nietypowym czasie. Zuzana Čaputová, przyjmując dymisję poprzedniego rządu, a następnie mianując nowy, występowała w maseczkach w kolorach takich samych i z tkanin identycznych jak jej suknie. Pomysłem zachwycali się wszyscy. Ale już to coś, te flizelinowe jednorazówki, które na twarzach mieli nominowani przez nią ministrowie, świadczy, że problem jest i należy się nim zająć.
Bo jeśli chodzi o męskie stroje oficjalne, to tu niby sprawa jest prosta. Skoro do fraka zakładamy białą kamizelkę i białą muchę, to niby jakiego koloru powinna być maseczka? No właśnie.
Analogicznie ze smokingiem i kolorem czarnym. Ale już przy tzw. jaskółce pojawiają się pierwsze wątpliwości. Bo skoro spodnie są z innej tkaniny, to maseczka powinna być jak one - sztuczkowa, czy raczej w kolorze żakietu?
A może wręcz korespondująca z krawatem?
No i jak zawsze – im dalej w las, tym więcej drzew. Bo jeśli już przejdziemy do zwykłego klasycznego garnituru, to pojawia się jeszcze więcej możliwości. Już nie tylko kolor i tkanina ubrania, ale i krawat, i poszetka. Czy maseczka powinna być z tkaniny ubraniowej, czy raczej w stylu dodatków? A skoro wiadomo, że krawat i poszetka powinny korespondować ze sobą, ale nie być takie same, to czy maseczka może być z takiego samego materiału jak jedno z nich, czy też tworzyć osobny - trzeci i zupełnie inny element ozdobny? No dobrze - wyjątkowo ozdobno- praktyczny... Ale wliczając jeszcze bukiecik w butonierce, to nawet czwarty. I jak uniknąć w tym wszystkim kakofonii barw i - nie bójmy się tego słowa - jarmarcznej krzykliwości?
Najprostszym wyjściem, jak zwykle, byłby minimalizm. Czyli jednolity krawat nawiązujący do koloru ubrania, biała poszetka i maseczka… No właśnie: biała jak koszula i poszetka, czy w kolorze korespondującym z garniturem i krawatem? A co, jeśli to nie garnitur (czyli spodnie takie same jak marynarka), ale komplet składający się z dwóch, albo - jeśli z kamizelką - z trzech różnych elementów?
Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi...
Oczywiście, najszybciej poradziliby sobie z tym Azjaci. Już wcześniej oferowali komplety składające się z identycznych krawatów, muszek, poszetek i jeszcze obciągniętych tą samą tkaniną spinek do mankietów. Dołożyć do tego kompletu jeszcze maseczkę to drobiazg.
Ale na jakikolwiek wybór materiału byśmy się zdecydowali, pozostaje wątpliwość zasadnicza i podstawowa: czy prawdziwy gentleman może publicznie pokazać się w maseczce, choćby i najlepiej dobranej do całości stroju, jeśli zaczepia się ją gumkami za uszy???
Wiadomo wszak, że nie ma w dress codzie czegoś takiego jak krawat na gumkę. Nawet mucha powinna być wiązana, a nie nakładana czy zapinana. Czy wobec tego można zrobić wyjątek dla osłony twarzy i dopuścić do publicznego prezentowania na salonach czegoś, co powszechnie znane jest jako - pardon le mot - guma do majtek?
I to jeszcze na własnej twarzy!