Radio Białystok | Felieton | Historyczne posiedzenie Sejmu - felieton Marka Gąsiorowskiego
Nie ulega wątpliwości, że obecne posiedzenie Sejmu przejdzie do historii. Nigdy wcześniej posłowie nie siedzieli tak daleko od siebie.
Nigdy też nie zdarzyło się, by sejmowe kworum rozlokowano w wielu salach. Czy w czasie szalejącej epidemii groźnego koranawirusa warto było organizować takie manewry?
Szczerze mówiąc - nie warto. I to nie dlatego, że sprawy jakie miał załatwić nasz Sejm nie były istotne. Wręcz przeciwnie - trzeba było uchwalić nowy regulamin, który miał umożliwić zdalne obrady. Na taki system pracy przeszedł Europarlament i kilka innych wysokich izb w europejskich krajach. W Polsce koniecznie trzeba było zwołać Sejm i Senat, bo jak wieszczyła część opozycji konkretnie Komitet Obywatelski - zdalne procedowanie, jest niezgodne z konstytucją i łatwo byłoby potem wszelkie akty prawne uchwalone w ten sposób obalić. Klasyczna sytuacja, gdzie prawo stawia się powyżej dobra obywateli. A ci obywatele prowadzący firmy, pracujący na etatach i umowach teraz mają problem i oczekują od państwa szybkiej pomocy.
To tak jakby słabemu pływakowi, ledwie utrzymującemu na wodzie, wrzucić na plecy ciężki plecak i dopiero wtedy miałby on prawo skorzystać w koła ratunkowego. To nieważne, że wcześniej mógłby się utopić. Zasady to zasady przecież. Sytuacja jaką mamy obecnie w Polsce jest niecodzienna i wszelkie kontakty między ludźmi zagrażają ich zdrowiu, a nawet życiu. Jaki jest sens sprowadzać do parlamentu ponad pół tysiąca posłów i senatorów i aktywować blisko tysiąc pracowników obsługujących obie izby parlamentu. To znakomity przepis na rozsiewanie epidemii. A KO, która o powołanie Sejmu dopominała się najmocniej, frekwencją podczas obrad nie ma co się chwalić.
Druga część opozycji, konkretnie Konfederacja twierdzi, że skoro z narażeniem zdrowia i życia pracują kierowcy, sprzedawcy, lekarze i pielęgniarki i wielu innych, to dlaczego nie mogą w takim samym stopniu ryzykować posłowie. Skoro naród ich wybrał - niech ryzykują. Taki mają obowiązek. Ojczyzna wzywa. Daleki jestem od tego, by nie docenić pracy żołnierzy z pierwszej linii frontu, bo oni faktycznie ryzykują i są to bohaterowie tych dni. Jednak jak pokazuje historia w każdej wojnie, nawet w tej z wirusem, ośrodki decyzyjne muszą być chronione w sposób szczególny. W naszym systemie to przecież posłowie i senatorowie mają prawo głosu, mogą uchwalać ustawy, zmieniać budżet wpływać na decyzje rządu. A co będzie, jeśli panująca obecnie zaraza znacząco uszczupli parlamentarne kworum? Nawet stanu klęski żywiołowej nie będzie miał kto uchwalić, o co część opozycji już dziś się dopomina.
Wreszcie nasza zasłużona konstytucja. Uchwalono ją w 1997 roku, a pracę nad nią się rozpoczęły osiem lat wcześniej. Nikt nie marzył wtedy o Internecie, zdalnej pracy, o nieograniczonym dostępie do informacji, równie wielkiej transmisji danych. Art. 120. konstytucji mówi, że Sejm uchwala ustawy zwykłą większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. W tamtych czasach słowo obecność miało jeden wymiar – trzeba było być na miejscu. Dziś w dobie zaawansowanych technologii obecność ma o wiele więcej znaczeń i w tak trudnych sytuacjach ja ta obecna, warto z tego skorzystać.