Radio Białystok | Felieton | "Prezydent listy pisze" - felieton Marka Gąsiorowskiego
150 tysięcy listów postanowił wysłać do mieszkańców prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski. W ten sposób chciał poinformować mieszkańców o sytuacji miasta.
150 tysięcy listów postanowił wysłać do mieszkańców prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski. W ten sposób chciał poinformować mieszkańców o sytuacji miasta. Czy faktycznie sytuacja jest tak zła, że wymaga osobistej korespondencji z mieszkańcami? Czy mieszkańcy są taką formą komunikacji zainteresowani?
Prezydent twierdzi, że nadchodzą trudne czasy i samorządowi Białegostoku trudno będzie utrzymać dotychczasowy kurs. Winna temu jest według niego polityka obecnie panującego rządu - wprowadzone przez rządzących zmiany w podatku PIT i brak rekompensaty za straty jakie te zmiany niosą, wyższe koszty usług, cen energii. Z tego powodu nie będzie nowych inwestycji, ledwie uda się zakończyć te niedokończone, a czasy, kiedy władze miasta inwestowały w rozwój dróg, edukację, zdrowie, ścieżki rowerowe i kulturę - określa jednym słowem – mogliśmy. Słowem, jak mawiał klasyk - nie będzie niczego - o przepraszam, będą, to znaczy są – podwyżki. Wywóz śmieci, bilety komunikacji miejskiej - już podrożały, że wymienię tylko te najbardziej popularne pozycje z samorządowej listy.
W narracji prezydenta nie do końca zgadzają się fakty. Wpływy z podatku PIT w całym kraju wzrosły, wiec musiały wzrosnąć i w Białymstoku. W całej Polsce wzrosły płace nauczycieli, wiec w górę poszły wydatki na edukację. I ta pozycja jeszcze mocniej obciąża miejski budżet. Ale czy tak musi być? W niedalekim Augustowie na początku ubiegłej kadencji samorządu dokonano reorganizacji szkolnictwa. Nie obyło się bez trudnych decyzji, ale pod koniec kadencji augustowski samorząd mógł już liczyć dodatkowe pieniądze na inwestycję. W dobie niżu demograficznego są możliwości, by koszty edukacji znacząco obniżyć i w Białymstoku, nawet wtedy, kiedy w tym sektorze rosną płace. Pewnie tak jak w Augustowie, tak i w stolicy Podlasia, po takiej reorganizacji znalazłyby się pieniądze na inwestycje. Decyzja o zmianach w miejskim szkolnictwie jest z pewnością ekonomicznie uzasadniona, ale politycznie jest trudna w realizacji. Nauczyciele to liczne i wpływowe środowisko, więc raczej nie należy się spodziewać w tej kwestii działań ze strony prezydenta.
Warto też zwrócić uwagę na czas w jakim list trafia do mieszkańców. To czas wyborów i jest to druga taka akcja władz miasta. Wcześniej białostockie władze promowały silny samorząd podczas kampanii do parlamentu. Mieszkańcy są raczej słabo zainteresowani listami prezydenta i takimi akcjami o silnym samorządzie. Nie da się ukryć, że ma to związek z wyborami. Moim zdaniem prezydentowi Truskolaskiemu takie uwikłanie się w politykę nie pomaga. Jego pozycja w oczach mieszkańców w dużej mierze brała się m.in. z tego, że nie był on członkiem żadnej partii, był w dużym stopniu niezależny. Był poza partyjnymi rozgrywkami. Teraz w niezrozumiały sposób wikła się w politykę, stąd mamy koalicję prezydenta z nowoczesną, partia, która nie ma w radzie ani jednego radnego, ale ma wiceprezydenta. No i mamy listy do mieszkańców, które zalegają na klatach schodowych i pewnie zaraz znikną po pierwszym sprzątaniu. Co oznacza mniej więcej, że 26 tys. z miejskiego budżetu, bo tyle kosztowała wysyłka tych listów, wyrzucono do kosza. A komuś mogły by się przydać...