Radio Białystok | Felieton | Na grzyby! – felieton Andrzeja Ryczkowskiego
autor: Andrzej Ryczkowski
Jeden ze znajomych umieścił na swoim profilu na Facebooku zdjęcia taaakich grzybów. Czym oczywiście rozsierdził tych wszystkich, którzy szukają i nic. Nawet rydz. Ktoś naiwnie zapytał, gdzie takie grzyby można znaleźć, a każdy grzybiarz przecież wie, że miejsca wysypu się nie zdradza, nawet na mękach.
Znajomy odpowiedział grzecznie, że w lesie. Zapomniał jednak o geotagowaniu. Co to takiego? Dodawanie do zdjęć informacji o tym, gdzie zostały zrobione. Jeśli nie wyłączymy tej opcji w swoim smartfonie – aparat automatycznie będzie taką informację, taką łatkę do zdjęć doklejał. Mało tego – jeśli umieścimy fotkę w którymś z serwisów społecznościowych, nasi znajomi tę informację zobaczą. Zobaczą, gdzie grzybiarz fotkę zrobił i to dość dokładnie. Podobnie było w przypadku mojego znajomego – bez trudu rozszyfrowałem, że był na grzybach w okolicach Królowego Mostu.
Przeciętny grzybiarz, to człowiek raczej starszy, w otoczeniu nowoczesnej technologii czuje się niezręcznie, jak grzyb w barszczu. Ale, jak każdy, potrzebuje, łaknie zainteresowania, niczym kania dżdżu. W mediach społecznościowych najłatwiej o to ostatnio dzięki zdjęciom. Ładna fotka wystarczy, żeby, jak grzyby po deszczu, sypały się lajki i komentarze.
Problem w tym, że w sieci zostawiamy malutkie, jak kurki w mchu, ślady. Ślady, po których wędrują Wielcy Zbieracze - firmy, żyjące z tego, że śledzą nas w tym wirtualnym lesie. Zbierają te ślady, zbierają, aż przychodzi jesień. Na przykład wyborcza jesień. I raptem okazuje się, że z ekranu smartfona czy komputera, uśmiecha się do nas, powiedzmy, Pan Prawdziwek, który może być zainteresowany naszym głosem, albo Pani Gąska, która wydaje się mieć zbieżne z naszymi poglądy. W ostatnich dniach mamy prawdziwy wysyp. Apeluję o rozwagę, bo borowika szlachetnego bardzo łatwo pomylić z goryczakiem żółciowym.