„Ulica szpiegów” Micka Herrona to dobrze napisany thriller szpiegowski, który powinien zadowolić miłośników gatunku. Co prawda autor trochę wyprowadził mnie w pole, gdy po kilkudziesięciu stronach myślałem, że już wszystko jasne i poczułem lekki niedosyt , że tak szybko wszystko można odgadnąć…. ale okazało się, że jeszcze do samego końca książki autor nie zawodzi i nie ma czasu na czytelniczą nudę.
Opowieść zaczyna się od…. Zastanawiam się czy napisać, że od flash mobu, czy może , że zaczyna się od zamachu terrorystycznego. W każdym razie już od pierwszych stron się dzieje.
Bohaterów w tej książce mamy wyrazistych, każdy z agentów jest obdarzony przez autora takimi cechami, że każdy z nich stanowi indywidualność, jednakże nie zapominają, że są zespołem. Zespół ten to placówka Slough House- placówka MI5 dla szpiegów, którym… coś wcześniej się nie powiodło. Wśród tych agentów jest River Cartwright, wnuk Davida Cartwrighta, byłego tajnego agenta o którego wnuk coraz bardziej się martwi, bo niepokój budzą zapominalstwo dziadka i dziwne wrażenie, że ktoś go śledzi. Szefem wydziału jest Jack Lamb, człowiek z być może irytującym charakterem, ale z niesamowitą dedukcją i cwanym, nieprzewidywalnym postępowaniem. Do tego jeszcze kilka innych równie interesujących pracowników.
Autor serwuje nam swoisty rollercoaster akcji, ciągle coś się dzieje i losy się plączą, a że jest to akcja szpiegowska to ważne jest kto jest kim i ważne, czy X to rzeczywiście X ? Przez niemal całą opowieść możemy się domyślać i próbować szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego doszło to tego co było w pierwszym rozdziale i czy i co ma z tym wspólnego dziadek Cartwrighta. „Ulica szpiegów” to miejsce w którym wcale nie jest nudno. Polecam.
Wiesław
Od red. Musiał Pan chwilę poczekać na swoją recenzję na naszej stronie, przepraszam. Ale za chwilę można przychodzić po kolejne propozycje! DS
Prywatnie tu: tudorotasokolowska.pl
Prowadzący:
Dorota Sokołowska