Radio Białystok | Magazyny | Czytam książki | Książka za recenzję | "Umysł w ogniu" Susannah Cahalan
Chętnie sięgam po książki, które opisują prawdziwe historie, a najlepiej już jakieś nietypowe, dlatego zaintrygował mnie "Umysł w ogniu" Susannah Cahalan. Z opisu na okładce dowiedziałam się, iż będzie chodziło o kobietę cierpiącą na jakąś rzadką chorobę. Brzmiało zachęcająco.
Bohaterką i autorką tej relacji jest dziennikarka "New York Post", kobieta energiczna, towarzyska, niezwykle rozmowna, uwielbiająca swoją pracę mimo tego, iż bardzo ją absorbuje. Może czuć się doceniona, ma też chłopaka i przyjaciół, którzy dosłownie znają ją na wylot. Coś jednak nie do końca dzieje się tak jak powinno. Kiedy przebywa w domu, bez przerwy nachodzą ją myśli, iż wokoło biegają pluskwy, a racjonalne tłumaczenie specjalistów od dezynsekcji, że nic tam nie ma jej nie przekonuje. Potem pojawiają się bezpodstawne posądzenia ukochanego o zdradę, różne inne paranoje i halucynacje. Spacer po mieście wśród błyskających neonów jest dla niej katorgą ze względu na światłowstręt. Początkowo trochę bagatelizuje te objawy, tłumacząc to zmęczeniem z przepracowania. Coraz bardziej opuszcza się w obowiązkach, nie potrafi przeprowadzić zwykłego wywiadu, który do tej pory byłby dla niej drobnostką. Choroba postępuje błyskawicznie, konieczne stają się badania. Jednak lekarz spycha sprawę na margines, posądzając ją o alkoholizm, a następnie o zaburzenia psychiczne i przepisując niewłaściwe leki. W tej sytuacji może być już tylko gorzej. Zrozpaczona rodzina robi co w jej mocy, by przyjęto Susannah do szpitala. Udaje się to, ale nadal nikt nie potrafi postawić odpowiedniej diagnozy. A kobieta nie jest już sobą, ma różne omamy, rzuca fałszywe oskarżenia, wydaje jej się, że inni ją bez przerwy obmawiają, robi się agresywna. Przyjaciele, którzy ją odwiedzają przeżywają szok, gdy widzą, jak bardzo się zmieniła, nie tylko osobowościowo, ale i fizycznie. Często jest zabierana na badania, nieraz bolesne, które niewiele wnoszą do sprawy. Lekarze powoli załamują ręce, nie wiedząc, w czym tkwi problem. Wtedy pojawia się dr Souhel Nijjar, podejmuje się dalszej obserwacji, przeprowadza nowe testy, ponieważ ma pewne podejrzenia.
Książka ta uświadamia, jak bardzo nieprzewidywalne jest nasze życie. W jednej chwili może zdarzyć się coś, co wywróci je do góry nogami i zacznie się walka o przetrwanie. Dużo zależy od tego, w czyje ręce się trafi, czy będzie to osoba kompetentna, zdeterminowana do znalezienia przyczyn złego stanu zdrowia, posiadająca dogłębną wiedzę w danej dziedzinie, rozwijająca się. Nigdy nie należy się poddawać, jak to mówią - nadzieja umiera ostatnia. Nawet z sytuacji na pozór bez wyjścia da się jakoś wybrnąć. Przerażające jest jednak to, jak wielu pacjentów zostaje błędnie zdiagnozowanych i są przez to niewłaściwie leczeni. Nieraz kończy się to tragicznie. Susannah miała sporo szczęścia, że akurat ten lekarz słyszał o podobnych przypadkach i potrafił zweryfikować swe przypuszczenia. A była zaledwie 217. osobą spośród wszystkich na całym świecie, u której właśnie stwierdzono tę chorobę.
Ta historia pokazuje również cierpienie rodziny całkowicie bezsilnej w obliczu tak dramatycznej sytuacji. Muszą zdać się na lekarzy, a widzą, że ich bliska osoba gaśnie, staje się coraz bardziej obca i nieobliczalna. Nie wytrzymują już emocjonalnie tego położenia, straszna staje się ta niepewność, ciągła niewiadoma. Trzeba jeszcze znosić niedelikatne komentarze znajomych, do których dotarła wieść o chorobie. Takie momenty odsłaniają dobitnie prawdę o tym, na kogo można liczyć, kto nie zostawi nas, będzie się troszczył, martwił, da oparcie.
Podziwiam Susannah Cahalan za to, że wykonała tak dużo pracy, by podzielić się z czytelnikami swoją historią. Wszystkie jej wspomnienia z tego okresu zupełnie uleciały z umysłu lub nawet nie zostały zarejestrowane. Dlatego musiała zdobyć te informacje od lekarzy, pielęgniarek, rodziny, znajomych, przeanalizowała dokumentację medyczną i filmy wideo nagrywane podczas jej pobytu w szpitalu. To dało całkiem rzetelny obraz jej choroby. W książce znajduje się sporo zdjęć wyników badań, fragmentów pamiętnika, co pozwala na lepsze zorientowanie się w temacie. Na końcu zamieszczono dość obszerną bibliografię. Sam język jest całkiem zrozumiały, a przy trudniejszych zwrotach są odnośniki z ich wyjaśnieniem. Dlatego czyta się to trochę jak powieść z elementami naukowymi. "Umysł w ogniu" pozwala docenić własne zdrowie i zastanowić się głęboko nad życiem. Szczerze zachęcam do lektury.
Małgorzata Gołko
Prywatnie tu: tudorotasokolowska.pl
Prowadzący:
Dorota Sokołowska