Musiałam ją kupić po tym jak najważniejsze programy kulturalne w telewizji i radiu
polecały ją jako książkę stulecia oraz podobieństwo do literatury Tomasza Manna. Po
jej przeczytaniu nasunęło mi się jeszcze porównanie do „W poszukiwaniu straconego
czasu” Prousta.
„Wyznaję” jest pierwszą i jedyną na chwilę obecną książką pisarza na polskim
rynku. Na swym rodzimym, hiszpańskim gruncie jest już dobrze znanym i ceniony od
lat Katalończykiem. Chodzą nawet słuchy o jego nominacji do literackiej nagrody
Nobla.Muszę przyznać, że początkowo przeraża swoją kilkuset stronicową objętością.
Nie było łatwo przebrnąć przez pierwsze 100-200 stron, ale potem już poszło jak z
płatka.
Początkowo ciężko było nadążyć za przeskakiwaniem z historii w historię bez nawet
najmniejszego rozdzielającego je akapitu lub zdania wprowadzającego. Wątki
poszczególnych postaci przeplatają się ze sobą powodując zamęt w głowie
czytającego. Główny bohater Adrian Ardevol przeżywa ciężkie dzieciństwo z powodu
pokładających w nim ogromne ambicje rodzicach. Obydwoje pragną, aby został wybitnym
skrzypkiem, natomiast sam ojciec marzy, aby syn został poliglotą. Trzeba przyznać,
że to pierwsze im się nie udaje, natomiast Adrian poznaje nie tylko podstawowe
języki jak angielski czy niemiecki, ale też hebrajski, armeński. Zamiast muzykiem
zostaje pisarzem i wykładowcą.
W przekładzie polskim pozostawiono zgodnie z wolą autora nieprzetłumaczone
fragmenty w językach obcych np. mea culpa. Nowością są również w pół urwane zdania
- bez znaku „…”.
Fabuła zbudowana jest wokół powstałych kilkaset lat temu, drogocennych skrzypiec.
Ich historia sięga XVII wieku – przechodząc z rąk do rąk (większość z nich z ich
powodu zginęła) dotarły w końcu do rodziny Ardevol. Przez kilkaset stron poznajemy
historie wszystkich ich właścicieli, poczynając od wytwórcy, poprzez czasy
inkwizycji, a kończąc na lekarzach przeprowadzających drastyczne eksperymenty
medyczne podczas II wojny światowej w obozach koncentracyjnych, również na
dzieciach :(
Nie brakuje w niej również wątku miłosnego. Adrian jako młodzieniec zakochuje się w
Sarze, ale znowu los nie mu nie sprzyja i przez wiele lat próbuje bezskutecznie
odnaleźć szczęście z kimś innym.
Po jej przeczytaniu pomyślałam sobie po raz kolejny, że tak naprawdę nie można się
odciąć od losów naszych przodków i często nawet nie jesteśmy tego świadomi, ale
ponosimy konsekwencje podejmowanych decyzji i działań.
Nie wiem czy na rynku polskim osiągnęła już status bestsellera jak w innych krajach
– ale uważam, że warto po nią sięgnąć.
pozdrawiam w ten słoneczny koniec wakacji :)
Ilona Pietrusewicz
Od red.
Pani Ilono, zapraszam po książkę za recenzję ! I bardzo dziękuję!
Omawiana przez Panią książka ma przepiękną okładkę:)
Prywatnie tu: tudorotasokolowska.pl
Prowadzący:
Dorota Sokołowska