Nie tylko o książce - z autorką- Jolantą Kosowską- rozmawia Dorota Sokołowska
Klaudia i Karolina spędzają lato, podróżując po Włoszech. Pewnego dnia uwagę Klaudii, studentki historii sztuki, przyciąga piękna kołatka na bramie jednego z domów w Asyżu. Nieznana siła popycha ją w głąb podwórza i do wnętrza domu, gdzie jej oczom ukazuje się obraz z dymiącym Wezuwiuszem. Klaudia, choć nigdy nie była w Asyżu, jest pewna, że już kiedyś widziała ten obraz, podobnie jak cały dom i podwórze. Postanawia iść za głosem serca i odwiedzić Pompeje. Wkrótce okaże się, że w tę samą stronę podąża ktoś jeszcze, a dziewczyna słyszy jego kroki…
Błękit nieba, lazurowe zatoki, oszałamiające krajobrazy, boskie smaki i zabytki architektury skrywające mnóstwo ludzkich historii – czego więcej trzeba, aby rozbudzić wszystkie zmysły? Jolanta Kosowska kolejny raz zabiera czytelników w fascynującą, nie tylko literacką podróż.
Cudowna włoska przygoda, tajemnice, miłość i niezliczone intrygi. Jolanta Kosowska w szczytowej formie zabiera nas na niezapomnianą wycieczkę po Włoszech, jednocześnie fundując historię, w której nic nie jest oczywiste. Polecam.
Agnieszka Lingas-Łoniewska, pisarka
Niemal namacalnie czułam rozpalone słońcem mury Florencji, Asyżu i Wenecji. Z wąskich, skrywających dawne tajemnice uliczek powiało też niepokojem. Bohaterce powieści teraźniejszość zaczęła mieszać się z przeszłością, której nie miała prawa znać. Czy nam również coś takiego może się przytrafić?
Danuta Chlupová, dziennikarka, pisarka
Powieść tę można w pewnym sensie potraktować jako swoiste kompendium wiedzy o Italii, jej zabytkach, kulturze i sztuce. To także opowieść o nadziei – niełatwe, smutne doświadczenia życiowe nie muszą na resztę życia odbierać nam szansy na szczęście. Niekiedy trzeba tylko postarać się prawidłowo odczytać znaki, które wysyła nam los.
Agnieszka Janiszewska, nauczycielka historii, pisarka
Jolanta Kosowska – urodzona na Opolszczyźnie, całe życie związana z Wrocławiem, Opolem i Sobótką, absolwentka wrocławskiej Akademii Medycznej i studiów podyplomowych w Akademii Wychowania Fizycznego. Z zawodu lekarka, specjalistka w trzech dziedzinach medycyny. Nieustannie szuka nowych wyzwań i swojego miejsca na ziemi. Od paru lat mieszka i pracuje w Dreźnie. Jest związana z drezdeńską Polonią. Na co dzień przyjmuje pacjentów w poradni przyjaznej cudzoziemcom. Dzieli swój czas pomiędzy pracę zawodową, podróże i pisanie powieści. Debiutowała powieścią obyczajową „Niepamięć” (2012, Wydawnictwo Bukowy Las). Nakładem Wydawnictwa Novae Res ukazały się jej powieści „Déjà vu”, „Niemoralna gra”, „Nie ma nieba”, „W labiryncie obłędu”, „Drugie dno”, „Niepamięć”, „Wróć do Triory” oraz „Trzy razy miłość”. www.jolantakosowska.pl |
Fragment:
Zbliżałam się właśnie do obrazu przedstawiającego dziewczynę,kiedy usłyszałam głośne stukanie butów po bruku podwórka. Obleciał mnie strach. Ktoś tu jednak jest, pomyślałam przerażona.
Stanęłam w drzwiach domu. Obrzuciłam wzrokiem podwórko. Nikogo nie było widać. Dźwięk kroków dobiegał z tej części krużganka, która przysłonięta była przez rosnące na środku drzewa. Kroki były szybkie, równe, zdecydowane.
– Jest tu ktoś? – krzyknęłam w tamtą stronę.
Odpowiedziała mi cisza.
– Is there anyone here? – powtórzyłam po angielsku.
Dźwięk kroków na chwilę umilkł. Słyszałam tylko swój przyspieszony oddech i brzęczenie rozdrażnionych upałem owadów. Minęłam drzewka i spojrzałam w tamtą stronę.
Nikogo nie było. Zachowuję się jak kopnięta, skarciłam w myślach samą siebie, za chwilę uwierzę w duchy nawiedzające to miejsce. Pomyślałam, że ktoś wszedł tu, widząc otwartą bramę. Ta zatrząsnęła się za nim, a on teraz szedł i oglądał krużganki.
– Jest tam ktoś? – krzyknęłam jeszcze raz.
Tym razem też odpowiedziała mi cisza. I znowu usłyszałam kroki. Zbliżały się do mnie. Były jeszcze głośniejsze, jeszcze bardziej wyraźne, natarczywe i zdecydowane. Serce biło mi jak szalone, oddech przyśpieszył. Nie szłam, a biegłam w kierunku furty odgradzającej podwórko od ulicy. Chwyciłam za klamkę. Brama otworzyła się ze skrzypnięciem. Wypadłam na pełną turystów ulicę. Przelewał się nią wielojęzyczny tłum. Jakieś małe dziecko szło ze swoimi rodzicami, podskakując radośnie. Jakaś para przechodziła tuż obok, trzymając się za ręce. Chłopak w kapeluszu robił swojej dziewczynie zdjęcia…
Wszystko wyglądało zupełnie normalnie. Słoneczny, letni dzień we włoskim miasteczku pełnym turystów. Tylko to, co zostawiłam za plecami, było czymś niezrozumiałym. To coś zupełnie
nie pasowało do leniwego, wakacyjnego przedpołudnia. Przerażało, trwożyło, paraliżowało…
Prywatnie tu: tudorotasokolowska.pl
Prowadzący:
Dorota Sokołowska