Radio Białystok | Gość | prof. Daniel Boćkowski - z Uniwersytetu w Białymstoku
Tak naprawdę za tę kasę kupiliśmy sobie amerykański abonament na obronę - mówi prof. Boćkowski o umowie na kupno systemu obronnego Patriot.
Polska kupi od Stanów Zjednoczonych system obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej typu Patriot. Będzie kosztował prawie 5 miliardów dolarów. Zakup ten to pierwszy etap budowy systemu w ramach programu Wisła.
Umowa w tej sprawie została podpisana w środę (28.03) w Warszawie. Pierwsze dostawy uzbrojenia rozpoczną się w 2022 roku. Polska armia dostanie 2 z 8 zamówionych baterii. Na każdą składa się radar i cztery wyrzutnie. Dostawy w ramach realizacji drugiej fazy umowy z USA ruszą w 2024 roku. Wtedy do Polski trafi 6 baterii, które będą już wyposażone w nowoczesny radar o zasięgu 360 stopni.
Lech Pilarski: Co myśmy kupili za tak duże pieniądze?
prof. Daniel Boćkowski: Na razie jeszcze nic. Docelowo dostaniemy system Patriot. Oczywiście pokazujemy przede wszystkim wyrzutnię, która jest istotnym, ale jednak nie kluczowym elementem. Kluczowym elementem, który rzeczywiście w przypadku Patriotów jest najważniejszy, to system zarządzania i kierowania w ogóle obroną przeciwlotniczą, przeciwrakietową kraju - IBCS, czyli serce całej obrony.
Problem jest w tym, jak będziemy bronić naszego nieba, bo bronić rakietami PAC-3 jest ok, ale to w zasadzie powinniśmy bronić się przed potencjalnym uderzeniem rakietowym.
Czyli gdyby z Obwodu Kaliningradzkiego uderzały Iskandery, wtedy używamy PAC-ów.
I też teoretycznie nie do końca, bo przy dobrym ustawieniu obrony krótkiego zasięgu może się okazać, że możemy wykorzystywać zupełnie inne komponenty. Natomiast faktem jest, że te rakiety, które kupujemy docelowo, służą nam przede wszystkim do obrony przed pociskami rakietowymi, a nie do strącania maszyn wroga, i tak dalej. Do tego jest ten cały system rakiet powiedzmy pierwszej generacji. Plus coś, co roboczo nazywa SkyCeptor i o czym też dużo mówiliśmy. One są bardzo tanie. Te, które kupujemy - ponad 200 - to każda z nich kosztuje 6 mln, więc tym się strzela w ostateczności. Z tym trzeba ostrożnie.
Te 200 rakiet to jest liczba docelowa, więc początkowo mamy tylko 2 baterie, do których część rakiet nam się dostarczy. Będzie 11-12 rakiet treningowych. Ale kluczowe jest to wszystko, czego nie widać, czyli cały zintegrowany system dowodzenia obroną. On stanie się sercem tarczy Polski.
Cztery sektorowe radary, 4 stanowiska kierowania walką, 16 wyrzutni, 6 stanowisk kierowania i dowodzenia, 12 radiolinii i 208 rakiet.
Zgadza się. A najważniejszy jest system IBCS. Do tego te cztery systemy, które są sprzężone z radarami, na razie radarami kierunkowymi, nie ma radarów dookólnych i musimy na razie zabezpieczyć się tym, co posiadamy. Do tego kluczowy jest cały system łączności, który powoduje, że to wszystko ze sobą działa, który Amerykanie nam dostarczają, a który też jest w fazie prób. Jest on komponentem, który ma współdziałać z systemem dowodzenia.
Do tego systemy łączności pomiędzy poszczególnymi bateriami. One muszą być w całym systemie połączone ze sobą. Do tego takie drobiazgi, jak to, co będziemy - mam nadzieję - produkować, czyli podwozia, wyrzutnie, ale też całe systemy zasilania, systemy dowodzenia na miejscu.
To jest ogromna struktura, z czego spora część jest właśnie nastawiona na sieciocentryczność i na to, żeby na podstawie tego zbudować tarczę Polski, a więc program Wisła, o którym mówimy, program Narew, czyli program krótkiego zasięgu rakiet do 25 kilometrów, oraz trzeci komponent bardzo krótkiego zasięgu, który będzie składał się z wyrzutni osobistych od 1 do 2-3 km.
To wszystko razem ma stworzyć taki parasol ochronny Polski. Ale to dopiero początek wydatków. Już samo wdrożenie tego systemu, zgranie z naszymi systemami to wielka praca.
Tak naprawdę za tę kasę kupiliśmy sobie amerykański abonament na obronę. To nie jest jeszcze nasza obrona. A jak to będzie dalej działało, dopiero zobaczymy. Tak naprawdę systemu, który kupiliśmy - sterowania i dowodzenia obroną - nie ma. To jest dopiero tworzone i Amerykanie będą jednocześnie go wdrażać jak i my. Mówi się o 2022 roku.
Jeszcze parę lat temu wydawało się, że tak duże wydatki na obronę narodową nie mają specjalnie racji bytu. Sytuacja na świecie nie wyglądała tak groźnie. Jak niewiele musiało się zmienić, żeby taki rachunek - prawie 5 miliardów dolarów - wszyscy przełykali i mówili, że warto te pieniądze wydawać.
W przypadku Polski jest trochę gorzej, bo myśmy się skutecznie rozbroili. Przecież tak naprawdę Polska nie ma żadnej obrony przeciwlotniczej, przeciwrakietowej. Owszem, można sobie założyć, że na wyposażeniu żołnierzy są rakiety bardzo krótkiego zasięgu. De facto polskie niebo było niemal całkowicie bezbronne. F16 nie mogły rozwiązać tego problemu.
Zaniedbania dotyczą nie tylko tego - cała rakietowa obrona wybrzeża, wszystkie inne komponenty, plus cały system dowodzenia. Tego nie było.
To nas kosztuje, dlatego że przez wiele, wiele lat nie było żadnej inwestycji, żadnego pomysłu, jak to zrobić. Logiczne jest, że w tym momencie sięgamy po rzecz sprawdzoną. Wierzymy w to, że amerykańskie systemy dowodzenia są skuteczne. Będziemy także mieli najnowocześniejszy system obronny, który jest systemem integralnym pogranicza NATO - to też jest szalenie ważne. Ale nowoczesność - szczególnie jak chcemy mieć coś najlepszego - kosztuje.
To jest koncepcja stworzenia zintegrowanej obrony powietrznej kraju. I czas najwyższy, biorąc pod uwagę to, co się dzieje za naszymi granicami, a zwłaszcza bardzo silne dozbrajanie obwodu kaliningradzkiego.