Radio Białystok | Gość | dr Karolina Wierel - z Uniwersytetu w Białymstoku
- To od nas zależy, czy święto zakochanych będzie miało charakter komercyjny, czy też będzie osobiste i niekoniecznie związane z materialnością.
Sklepowe półki uginają się pod ciężarem różnych towarów w kształcie serduszek, a handlowcy prześcigają się w pomysłach, jak nas zachęcić czy wręcz przymusić do zakupu „walentynki”.
Czy 14 lutego to bardziej święto zakochanych czy też zwycięstwo tych, którzy rozpatrują ten dzień w kategoriach dochodu? O tym z dr Karoliną Wierel z Międzywydziałowego Instytutu Kulturoznawstwa i Sztuki na Uniwersytecie w Białymstoku rozmawia Jarosław Iwaniuk.
Jarosław Iwaniuk: To święto jest obecnie świeckie, ale historią sięga do tradycji religijnych.
dr Karolina Wierel: Tak. I myślę, że jest to powód, dla którego tak łatwo zaakceptowaliśmy św. Walentego w naszej kulturze, chociaż niektórzy się buntują przeciwko temu. Ale trzeba sobie przypomnieć, że św. Walenty to święty Kościoła katolickiego, ewangelickiego, luterańskiego, także syryjskiego.
Legenda o św. Walentym jest bardzo romantyczna. W czasach, kiedy żył - na przełomie II i III w. - cesarz wydał dekret zakazujący mężczyznom między 18. a 37. rokiem życia zawierania związków małżeńskich. Sądził on, że żołnierze, którzy nie mają rodzin, są lepszymi żołnierzami. Oczywiście nie wywołało to entuzjazmu wśród młodych i związki małżeńskie zawierali oni potajemnie.
Św. Walenty udzielał im ślubów. Został za to skazany na śmierć. Kiedy był w więzieniu, zakochał się w córce strażnika. Dziewczyna była niewidoma i podobno pod wpływem miłości i cudownych cech św. Walentego odzyskała wzrok. Nie uchroniło to jednak świętego przed śmiercią. Dzień przed egzekucją, właśnie 14 lutego, napisał podobno list do swojej ukochanej, który podpisał "Twój Walenty".
Czy jako społeczeństwo zaakceptowaliśmy to święto, czy jest ono nam w pewien sposób narzucone przez marketing?
Marketing bardzo silnie działa, aby sprawić, by było to święto jak najbardziej opłacalne pod względem sprzedaży - pojawiają się różne maskotki, batoniki, czekoladki. Ale myślę, że powinniśmy pamiętać o tradycji piania listów, która mogłaby być alternatywą, taką strategią oporu przeciwko komercjalizacji. Mogłoby to być piękną tradycją, jeśli sięgnęlibyśmy do źródeł.
Wspomnę, że oprócz tego, że święto zakochanych ma podłoże chrześcijańskie, antropolodzy kultury odnajdują także jego źródła w tradycji antycznej. Był to też czas, kiedy obchodzono święto oczyszczenia i płodności - luperkalia. Mówi się, że to było w tym samym czasie.
Może na południu to rzeczywiście jest dobry czas na święto zakochanych. Ale u nas zimą?
Może nie odczuwamy jeszcze miłości w powietrzu, ale już ptaki tak - popatrzmy na gołębie, które już łączą się w pary. Nie tylko na południu, ale i w krajach anglosaskich zaobserwowano, że w tym czasie ptaki łączą się w pary. Tradycja anglosaska mówi właśnie, że to ptaki są m.in. takim pierwszym zwiastunem wiosny i miłości.
Ale czy takie "urzędowe" święto zakochanych nie pozbawia nas spontaniczności? Jest tu jednak trochę wyrachowania. Jeżeli jesteśmy zakochani w kimś, to na pewno obdarujemy go prezentem.
Gorzej, jeżeli nie otrzymamy prezentu. Podejrzewam, że wtedy będzie nam bardzo smutno i możemy czuć się zawiedzeni. Ale myślę, że jeżeli napisalibyśmy list albo wysłali miłego e-maila lub smsa - niekoniecznie do męża czy narzeczonego - byłoby tym bardziej przyjemnie.
Z badań wynika, że im jesteśmy starsi, tym mniej obchodzimy dzień zakochanych. Jak to jest wśród studentów?
Dwa lata temu studenci kulturoznawstwa przeprowadzili badania. Starali się odpowiedzieć na pytanie, jaki stosunek do tego święta mają ludzie młodzi. Zbadali studentów nie tylko Uniwersytetu w Białymstoku, ale także innych uczelni. Wyszło, że 8 na 10 studentów obchodzi to święto w taki lub inny sposób - np. idąc do kina, przygotowując kolację bądź kupując maskotkę.
Ale rzeczywiście pokolenie urodzone po 1989 r. traktuje Walentynki już jako część tradycji polskiej. Może w naszym regionie nie jest to święty, który jest wspominany i czczony powszechnie, nie jest tak zakorzeniony w naszej świadomości. Ale w południowych rejonach Polski jak najbardziej. Jest to przecież patron Przemyśla.
Nie jest to jedyne święto, które przyjęło się w Polsce a ściągnięte zostało z Zachodu - jest Halloween. Dyskusję na temat Walentynek jedna z moich koleżanek zakończyła argumentem: "I bardzo dobrze, że są. Wolę je niż Halloween".
Jest to święto, które mówi o jednym z najważniejszych uczuć w naszym życiu, o jednym z najważniejszych doświadczeń. To od nas zależy, czy będzie miało charakter komercyjny, czy też będzie bardzo osobiste i niekoniecznie musi wiązać się z materialnością. Zawsze mamy wybór - mieć czy być.