Radio Białystok | Gość | Mariusz Gromko - przewodniczący Rady Miasta w Białymstoku
"Prezydent poszedł do sądu. Wiemy, jaki jest wyrok, ale cały czas uważamy, że ustalanie pensji prezydenta to wyłączna kompetencja rady miasta."
Będzie odwołanie od wyroku sądu nakazującego Radzie Miasta Białegostoku przywrócenie prezydentowi Tadeuszowi Truskolaskiemu poborów w poprzedniej wysokości. Zapowiada się dalszy ciąg sporu. Radni Prawa i Sprawiedliwości obniżyli zarobki prezydenta Białegostoku o prawie 3800 zł w październiku zeszłego roku. Głównym powodem był brak absolutorium za 2015 rok.
Tadeusz Truskolaski skierował sprawę do sądu. Powoływał się na naruszenie zakazu dyskryminacji w zatrudnieniu, z uwagi na poglądy polityczne i konflikt na tym tle z większościowym klubem radnych PiS.
Lech Pilarski: Czy długo będzie trwał spór. Na razie widać, że sąd wyczuł jeden trop i chyba wszystkie nim pójdą.
Mariusz Gromko: Jeśli chodzi o sprawy sądowe, w których mieliśmy okazję uczestniczyć w ostatnim okresie, to faktycznie sąd wydał wyrok, na mocy którego nakazuje przywrócenie dotychczasowej pensji, która została zmieniona w listopadzie.
Pełnomocnik rady miasta już zapowiedział, że będzie wnosił o apelację. Nasze stanowisko jest takie, że ustalanie pensji prezydentowi to wyłączna kompetencja rady miasta. Mamy rozporządzenie ministra, które określa widełki, pomiędzy którymi można ustalić to wynagrodzenie. Dotychczas było one na maksymalnym poziomie. Zaproponowaliśmy, aby ten poziom był w połowie widełek.
Pan prezydent poszedł do sądu. Wiemy, jaki jest wyrok sądu, ale cały czas uważamy, że to jest wyłączna kompetencja rady miasta i my na poziomie rady chcemy ustalić tę pensję.
Ale to jest spór, który na razie nie ma swojego rozstrzygnięcia. Taka ślepa uliczka. Czy na dłuższą metę jest sens tego rodzaju spór toczyć?
Dzień, w którym byłem przesłuchiwany przez sąd, był bardzo smutnym dniem dla białostockiego samorządu. Nie przypuszczałem, że pan prezydent Tadeusz Truskolaski wystąpi do sądu, będzie pozywał miasto Białystok. Niestety tak się stało.
Czuje się pokrzywdzony. Każdy ma takie prawo.
Tak, ale chciałbym przypomnieć, że w momencie, kiedy proponowaliśmy dyskusję na temat wynagrodzenia, to prezydent opuścił salę. Mało tego, polecił wszystkim swoim pracownikom, aby również opuścili salę i tak na prawdę argumenty, które przytaczali przez godzinę radni rady miasta szły w eter za pośrednictwem internetu, ale bezpośrednio na sali nie było ani prezydenta, ani nikogo z jego otoczenia. Można było wtedy odnieść się do naszych zarzutów, uwag, można było podjąć dyskusję. Niestety, stało się inaczej. To był bardzo smutny dzień dla białostockiego samorządu i cały czas to trwa.
Jak długo ten spór może trwać? Życie prezydenta toczy się osobno, życie rady osobno a tym momentem zwornikowy powinno być miasto, które ma swoje problemy.
Tak jest. I chciałbym uspokoić zarówno pana redaktora, jak i mieszkańców Białegostoku. Mimo że ten spór przeniósł się do sądu, to jednak wszystkie sprawy bieżące, sprawy długoterminowe, które są w gestii Rady Miasta, idą swoim torem. Nie ma tutaj żadnego zagrożenia. Wszystkie projekty uchwał, które trafiają do biura Rady Miasta, są kierowane do porządku obrad na sesję, są rozpatrywane. Oczywiście radni mają prawo zgłaszać swoje uwagi, ale nie ma żadnej obstrukcji. Miasto jest dla nas najważniejsze i myślę, że w końcu też i ten spór zostanie wygaszony i będziemy dalej pracować.
Czy nie należałoby zmienić ustawy o samorządzie? Bo nieudzielenie absolutorium niewiele tutaj zmienia. Czy przy większości, która jest obecnie w radzie, realizowany jest program PiS-u, czy program prezydenta Truskolaskiego?
Też uważam, że należałoby rozważyć zmiany w ustawie o samorządzie. Przypadek białostocki pokazuje, że wygrał prezydent z innej opcji, rada miasta ma większość z innej opcji. Każdy ma swoje zobowiązania przed wyborcami. My chcemy swoje postulaty realizować i zapewne pan prezydent. Nie zawsze jest to ta sama wizja i stąd też pojawiają się pewne zgrzyty. Ale jest to normalne w świecie samorządów.
Ale utrzymywanie tego stanu jest troszeczkę bezsensowne.
Tutaj warto odnieść się do tego, jak wyglądał samorząd przed laty, kiedy z radnych został wybierany prezydent. Z perspektywy dzisiejszej widać, że to miało swoje zalety, bowiem prezydent wówczas był skazany na współpracę z radą miasta i rada mogła realizować to, co obiecała wyborcom przed wyborami. Myślę, że należałoby wrócić do dyskusji w sprawie ustawy o samorządzie.
Wycofanie się PiS-u z dwukadencyjności zaskoczyło pana?
Nie zaskoczyło. Chociaż to nie jest do końca wycofanie się, bo z deklaracji, które słyszeliśmy wczoraj, jest chęć, aby to wdrożyć od kolejnych wyborów samorządowych.
Było za dużo konfliktów?
Na samym początku były dyskusje i pojawiały się wątpliwości, czy to da się od razu wprowadzić. Moje środowisko cały czas wsłuchuje się w to, co przedstawiają różne grupy społeczne, co mówią mieszkańcy.
Dlaczego pan nie został przewodniczącym klubu?
Tutaj jest dobra okazja, żeby sprostować pewne niejasności, które się w tym zakresie pojawiły. Tak jak na początku tej kadencji zaplanowaliśmy, w momencie, kiedy objąłem stanowisko przewodniczącego rady miasta, już wówczas zdecydowaliśmy, że wobec tego inna osoba będzie przewodniczyć klubowi Prawa i Sprawiedliwości.
Mieliśmy też w swoich szeregach sporo debiutantów, wobec tego zapadła decyzja, że przez pewien czas jeszcze poprowadzę klub. A teraz przyszedł moment, żeby wyłonić prezydium całego klubu i te rozmowy się rozpoczęły. Wkrótce poznamy zarówno nowego przewodniczącego klubu, jak i zastępców oraz sekretarza.